Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Rozważania o MIŁOŚCI meta- i fizycznej

25.08.2005

Rozmowa z ANDRZEJEM KOMOROWSKIM - seksuologiem i doradcą rodzinnym z Centrum Psychomedycznego Rodziny HILARITAS.

Porozumienie dusz, psychologiczna potrzeba bezpieczeństwa i czułości czy po prostu chemia organizmu? Czym naprawdę jest MIŁOŚĆ?
Wszystkim naraz, każdym z osobna i żadnym z tych elementów. Bo każdy człowiek pojmuje i nazywa miłość trochę inaczej, w zależności od swego charakteru i wrażliwości. Jest miłość matczyna, braterska, synowska, miłośćmiędzy kobietą i mężczyzną - okraszona pożądaniem-albo tego pozbawiona.
O miłości do świata rozprawiają filozofowie, księża - o miłości do Boga. Trudno wprowadzać tu jakieś uogólnienia, bo miłość to bardzo osobiste przeżycie. Jest taki test psychologiczny.
Zadanie: narysuj człowieka, człowieka płci przeciwnej, narysuj ich razem i w sytuacji intymnej. Rzeczywiście, wiele rysunków przedstawia pary uprawiające seks, ale wiele osób po prostu maluje ludzi na ławce w parku przytulonych do siebie. Ja wiem, jaka jest moja miłość, ale - proszę wybaczyć - szczegółowo opowiem o niej tylko żonie i córce, bo dla mnie miłość to nazwa sekretnej chwili, owo porozumienie dusz, o którym Pani wspomniała.

NIEPEŁNOSPRAWNI NIE MAJĄ POTRZEB SEKSUALNYCHł

NIEPRAWDA! Mają, tylko albo nie nauczyli się o nich mówić, albo nie poruszają tematu, zachowując tę cząstkę intymności dla siebie i dla partnera, albo nie mają z kim o tym mówić. W Polsce nadal brakuje narodowego programu edukacji seksualnej, który - na wzór innych krajów - obejmowałby jednocześnie kilka grup: dzieci i młodzież, rodziców i opiekunów, nauczycieli, lekarzy, pielęgniarki, pracowników socjalnych i rehabilitantów.

Czy istnieje "tajemny moment", to pierwsze wejrzenie, od którego zaczyna się miłość?
"Syndroma amorosis acte", czyli zespół ostrego zakochania. To właśnie zauroczenie, stan zakochania, kiedy wzrasta w organizmie poziom endorfin - hormonów szczęścia. Może go wywołać dotyk, zapach, spojrzenie, rozmowa, nieuchwytne "to coś". Mamy wtedy wrażenie, że do życia potrzebne nam jest jedynie powietrze i obraz ukochanej osoby przed oczami. Amerykanie wyliczyli, że stan zakochania trwa średnio od 8 do 468 dni. Potem euforia opada, lecz może narodzić się miłość. Czasem - tylko przyjaźń. Najlepiej gdy pozostają obie, bo wtedy idealnie się uzupełniają. Najgorzej, gdy zostaje ból i wewnętrzny krzyk, bo po zauroczeniu pozostało dziecko i pytanie - czy warto dalej ciągnąć związek, w którym nie ma miłości, a jedynie poczucie obowiązku.

Taki związek nie przetrwałby długo, bo nigdy nie spotkałam kogoś, kto nie potrzebowałby miłości.
Bo takich ludzi nie ma. Miłość to jedna z pierwszych społecznych potrzeb człowieka. A do tego, żeby miłością obdarzać lub z niej czerpać, nie trzeba być urodziwym jak Apollo ani młodym i sprawnym fizycznie. Trzeba ją po prostu mieć, a by miłość zyskać, wystarczy mieć otwarte serce.

Bo takich ludzi nie ma. Miłość to jedna z pierwszych społecznych potrzeb człowieka. A do tego, żeby miłością obdarzać lub z niej czerpać, nie trzeba być urodziwym jak Apollo ani młodym i sprawnym fizycznie. Trzeba ją po prostu mieć, a by miłość zyskać, wystarczy mieć otwarte serce.

Dlaczego więc ci sprawni i piękni odmawiają niepełnosprawnym fizycznie czy mentalnie prawa do miłości? Dlaczego twierdzą, że ci ludzie z racji swoich ograniczeń muszą spędzić życie samotnie?
To wpływ kultury helleńskiej, z której wyrośliśmy, a która wykreowała kult zdrowego ciała i ducha - konsekwencje tego do dziś widać np. w reklamie. Wyrzutem sumienia współczesnej Europy są Spartanie, którzy wprowadzili pojęcie brzydoty i obrzydzenia, a kaleki zrzucali ze skal. Samo dotknięcie człowieka niesprawnego równało się skażeniu ciała. Był wprawdzie Grek Demostenes, filozof jąkała, i chromy grecki bóg Hefajstos, ale byli wyszydzani. I to zostało przeniesione do naszych czasów. A powinniśmy brać przykład choćby z Romów, którzy swoich braci upośledzonych mentalnie i niesprawnych fizycznie obdarzają głębokim szacunkiem.
Bądźmy jednak sprawiedliwi - nie wszyscy sprawni twierdzą, że osoby niepełnosprawne nie potrzebują miłości. Choć obraz zakochanej pary, gdzie jedno z partnerów to np. osoba na wózku - budzi niezdrowe zainteresowanie. I mówiąc wprost - bardziej sferą sposobów seksualnego zaspokojenia niż ich uczuciem.

Minęło 25 lat, a my ciągle młodzi i zakochani...

Jest lato 1980 roku. Moje pierwsze studenckie wakacje - przedłużenie euforii pierwszego roku wolności po latach spędzanych w ośrodkach rehabilitacyjnych, sanatoriach i nauczaniu indywidualnym w domu. We wrześniu pojechałam na obóz rehabilitacyjny do Krynicy Morskiej. Razem z kolegami zasiedliśmy do brydża, ale zabrakło "czwartego", Ktoś powiedział, że na obozie jest "taka jedna z Politechniki, co też podobno umie grać w brydża...", Tak poznałem Elę. Pięć lat później, latem 1985 roku zabrzmiał nam dwukrotnie marsz weselny. W moim rodzinnym Tomaszowie odbył się ślub cywilny, a później u Eli w Bydgoszczy - kościelny.
Naszym pierwszym mieszkaniem był 14-metrowy pokój w akademiku. Musicie się bardzo kochać" - mawiali ni to z uznaniem, ni to ze współczuciem nasi zagraniczni przyjaciele, patrząc na studenckie lokum. Dwa lata później wprowadziliśmy się do pierwszego, wymarzonego mieszkania - w bloku na wrocławskim Zakrzowie. W sierpniu 1990 roku urodził się Wojtek, a dwa lata później Natalka. Dziś trudno uwierzyć, że od czasu tamtej brydżowej rozgrywki" minęło 25 lat. Bo choć dzieci nam się postarzały - my ciągle młodzi...
Sławomir Piechota, prawnik

A moim zdaniem to zdziwienie wynika z kolejnego mitu, że osoby niepełnosprawne powinny łączyć się w pary tylko ze sobą i to w obrębie tego samego schorzenia - niewidomy z niewidomą, mężczyzna na wózku z kobietą na wózku...
No to może idźmy dalej...? Biali z białymi, rudzi z rudymi, 30-latki z 30-latkami, drukarze z drukarzami? I co? Stworzymy kolejną wersję państwa faszystowskiego z uczuciowymi gettami? To była oczywiście drwina... Tak naprawdę wśród osób niepełnosprawnych istnieje tylko jedna grupa, której członkowie wyróżniają się zupełnie inną niż wszyscy ludzie ekspresją wyrażania miłości. To głuchoniemi. Oprócz metajęzyka migowego, którego można się nauczyć, wypracowali pewien system znaków, gestów i mimiki twarzy, które są uchwytne tylko dla nich. To język niewytłumaczalny dla słyszących i mówiących, ponadprzestrzenny, pozostający w sferze domysłu. Głuchoniemi to pod tym względem kompletnie subkulturowa grupa.

Czy wyróżnia ich także duchowość osobowości i miłości?
O nie, w żadnym wypadku. W ogóle nie powinniśmy przypisywać osobom niepełnosprawnym większej wrażliwości, czułości, empatii itd. niż osobom sprawnym. Przecież to zwykli ludzie - mają w sobie dobroć, prawdę, fascynację, marzenia, ale też złość, podłość i agresję. Niesprawność ruchowa czy mentalna nie upoważnia automatycznie do bycia tylko dobrym. Tak jak nie ma ludzi z gruntu złych i takich, którzy rodzą się z miłością w sercu. Kochanie to umiejętność nabywana i doskonalona przez lata. Tak jak prowadzenia auta - miłości też trzeba się nauczyć.

Tylko od kogo? Bo chyba nie w szkole, w której wedle programu ważniejsze są liczby i zwycięstwa?
W domu, od rodziców. Mówiliśmy już o tym, jak trudno nam się oderwać od korzeni. Jeśli byłeś w dzieciństwie poniżany i wyszydzany, bity przez pijanego ojca, matka kochała z litości, bo nikt inny przecież nie pokochałby kaleki, to na miłość partnera patrzysz przez pryzmat swoich doświadczeń. "Czy on jest aby normalny? - pyta siebie kobieta na wózku, która jest adorowana przez przystojnego i sprawnego mężczyznę. - Przecież mógłby mieć wiele kobiet, które poruszają się
na nogach. A może to dewiant, który zachwyca się kikutami amputowanych kończyn, albo chce się nade mną ulitować?". Jeśli nie nauczymy się miłości od matki i ojca, którzy muszą nas przekonać, że kochają pomimo wszystko, to tym bardziej nie nauczymy się tej miłości od partnera. Jeśli jej nie doświadczysz - nie przekonasz do niej samego siebie.

Ale żeby mieć otwarte serce i pokochać ludzi, najpierw trzeba pokochać siebie.
Jednak aby to uczynić, najpierw trzeba zaakceptować swoje wady, ułomności czy chorobę.
Osoba niepełnosprawna, która nie doznała miłości odwzajemnionej, zamyka się w kokonie lęku przed rozczarowaniem i odrzuceniem. Nie potrafi zrozumieć, że wózek, laska ślepca czy kule wcale nie czynią człowieka mniej atrakcyjnym od innych. Nie jest tylko kimś, kto wymaga opieki, ale może również fascynować - uśmiechem, otwartością, urodą, pogodą ducha, zalotnym spojrzeniem czy głębokim tembrem głosu.
Trzeba znaleźć swój wabik i rozpocząć połów. Wie Pani, ja strasznie nie lubię dzielić miłości na uczucie osób niepełnosprawnych i sprawnych. Miłość nie dotyczy przecież stanu funkcjonowania psychofizycznego człowieka, ale jego ducha.

Proszę się tylko rozejrzeć. Ile jest pięknych, młodych, szczupłych kobiet o powłóczystym spojrzeniu i długich nogach, które są samotne? Ilu jest mężczyzn - silnych, energicznych, którzy nie potrzebują kul, żeby chodzić, a nigdy się nie zakochali? A znam wielu niepełnosprawnych, którzy nie zamknęli się w murach swoich domów i potrafili się zakochać. Ba! - nawet kilkakrotnie, bo otacza ich zawsze wielu ludzi, więc mają na kogo przenosić swoje uczucia.

Czy częściej sprawne kobiety wiążą się z niepełnosprawnymi mężczyznami czy odwrotnie?
W Polsce nie przeprowadzono jeszcze na ten temat żadnych badań, ale ze szczątkowych analiz wynika, że rzeczywiście częściej kobiety. Wchodząc w takie związki, panie realizują potrzebę opiekuńczości, troski, bezpieczeństwa.
Natomiast jeśli 30-kilkuletniego mężczyznę i kobietę w tym samym wieku (kiedy ich seksualizm jest najbardziej rozbudzony) postawimy przed problemem pozostania z partnerem, który nagle - np. na skutek wypadku - stał się niepełnosprawny i zostaje trwale zaburzona jego sfera seksualna - zwłaszcza płodność, to częściej właśnie kobieta zostawi partnera.

Ale proszę nie sądzić, że kobiety są nieczułymi, wrednymi istotami. Natura dała im po prostu instynkt macierzyński, który w niektórych sytuacjach jest tak silny, że przełamuje bariery moralne i uczuciowe.

Miłości się szuka czy sama przychodzi?
Miłości zawsze się szuka i zawsze przychodzi sama. Czasem jest głośna i manifestowana wielkimi gestami. Czasem cicha, onieśmielona, więc trzeba nauczyć się dostrzegać miłość, aby jej nie przegapić. Czasem przychodzi powoli, a czasem tak szybko, że zanim zdąży się ją zauważyć - idzie
sobie dalej. Miłość niekoniecznie przychodzi wolna - może być do podziału z innymi ludźmi. Nigdy nie można tracić nadziei, że miłość się przydarzy. Nie należy rozpaczać, jeśli odejdzie. Wprowadza bowiem w krąg ludzi szczęśliwych, którzy jej doświadczyli.

A zakręcenie nie mija...

Poznaliśmy się na wystawie kwiatów. Wśród zwiedzających zaskoczyła mnie obecność dwóch młodych, przystojnych mężczyzn na wózkach inwalidzkich. Niepełnosprawni, jakich dotąd nie znałam - samodzielni, uśmiechnięci, zalotni. Podeszłam do nich. Przyznałam się, że pisuję do dodatku dla osób niepełnosprawnych w lokalnym tygodniku. Najpierw zamieściłam informację z wystawy, a później duży reportaż, którego bohaterami byli też trzej inni "wózkowicze" z naszego miasta. Tak zaczęła się moja prawie 4-letnia, wspaniała i bardzo trudna znajomość z Andrzejem. On - kawaler miłujący wolność, praktykujący katolik, ma za sobą kilka krótkich związków i jeden zawód miłosny. Ja - mężatka z długim stażem, po przejściach - z dorosłą córką...
Wejście w nowy związek było kłopotliwe dla każdego z nas.. Na początku musiałam się nauczyć cierpliwości i dyplomacji. Nim doszliśmy do przyjaźni, która może być początkiem prawdziwej miłości, walczyliśmy sami ze sobą, z naszymi rodzinami i ze znajomymi, którzy przyglądali się pobłażliwie, twierdząc, że "zakręcenie kiedyś minie"... Andrzej jest aż nazbyt samodzielny. Czasem uważam to za wygodne, ale nie do końca pogodziłam się, że np. nie mogę posprzątać jego mieszkania czy podać obiadu - te czynności Andrzej rezerwuje dla siebie i swojej matki. Niezależny z charakteru i finansowo. Kocha seks, ale na szczęście nie zapomina, że samą miłością fizyczną nie buduje się harmonii w partnerstwie. Dzięki temu trwamy.
Barbara M., dziennikarka


DOKĄD PO PORADĘ?

CENTRUM PSYCHOMEDYCZNE RODZINY HILARITAS
ul. Narbutta 40 m. 8, Warszawa,
tel. 022 646 08 24, 646 08 28

RZECZNICY PRAW PACJENTA przy Narodowym Funduszu Zdrowia - dysponują adresami gabinetów specjalistów seksuologów w poszczególnych regionach kraju.
NFZ - centrala:
02-390 Warszawa, ul. Grójecka 186,
Aleksandra Piątek,
rzecznikprawpacjenta@nfz.gov.pl - adresy regionalnych Rzeczników Praw Pacjenta w numerze 2/2005 magazynu "Integracja" str. 86.

PORTALE INTERNETOWE
www.seksuologia.pl
www.seksuologia.com

www.poradaseks.pl możesz anonimowo przesłać i otrzymać odpowiedź od specjalisty seksuologa - poradę dot. problemów sfery erotycznej (odpłatnie).

FORUM INTERNETOWE na www.tetrapegik.com znajdziesz wiele informacji na temat życia seksualnego osób niepełnosprawnych; możesz też anonimowo podzielić się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami z innymi użytkownikami forum.

FUNDACJA AKTYWNEJ REHABILITACJI - www.far.org.pl - podczas obozów rehabilitacyjnych prowadzone są przez instruktorów FAR wykłady na temat sfery seksualnej osób niepełnosprawnych.

Opracowanie: Magdalena Gajda
Zdjęcia: Ada Herbut
Źródło: INTEGRACJA 4/2005

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas